Image
Młodość w North Hollywood

Ten tekst jest do wszystkich rodziców. Jeżeli Wasze dziecko chce robić coś, czego nie rozumiecie, najpierw starajcie się zrozumieć, dlaczego chce to robić, a nie od razu wywierajcie na nim presję, że ma robić coś innego, albo ma być kimś innym. Nie unieszczęśliwiajcie swoich dzieci, żeby uszczęśliwić siebie.

Mikey Alfred stworzył „Młodość w North Hollywood”, ale równie dobrze mógłby stworzyć „Młodość w Szczecinie/Bilbao/albo-cokolwiek-innego-sobie-tu-wstawicie”. Ten film mógłby nosić tytuł po prostu „Młodość”, gdyby nie to, że ktoś już kiedyś taki film stworzył i drugi film o takim tytule mógłby wprowadzić niepotrzebne zawirowania. A tego byśmy nie chcieli. „Młodość w North Hollywood” to ważny głos, w szczególności dla rodziców, bo mówi o tym, żeby słuchać swoich dzieci.

Michael kocha jeździć na desce i to jest coś, co chciałby robić ponad wszystko. Ma przyjaciół, z którymi nosi od zawsze takie same buty, na horyzoncie pojawia się dziewczyna, która mu się podoba i właśnie kończy szkołę średnią. Michael nie ma problemu z tym, co chce robić dalej – chce być profesjonalnym skateboardzistą, tylko nie wie, jak przekonać swojego starego (Vince Vaughn) i świat, że naprawdę może to robić. Jego ojciec całe życie pracował fizycznie, robiąc remonty i dla niego jego syn może w tym momencie robić dwie rzeczy: albo pójść na studia, albo pracować razem z nim. Innej drogi dla niego nie ma. Dlatego Michael zaczyna kombinować – mówi, że idzie do szkoły, a tak naprawdę idzie jeździć na desce, kłamie, że ma umówioną wizytę z psychologiem, a idzie z kolegami na deskę, wymyka się, żeby… pojeździć na desce. Gdy w końcu udaje mu się jeździć z profesjonalistami, zaczyna okłamywać swoich kolegów, bo nie chce, żeby robili mu przy nich obciach. Jeżeli każdy ma tendencję do bycia zdeterminowanym do czegoś, to Michael jest zdeterminowany właśnie do tego, żeby być skateboardzistą.

Wydaje się Wam, że Wasze dziecko bez Waszej pomocy nie dojdzie tam, gdzie chce? Muszę Was rozczarować, bo bardzo się mylicie. Przy Waszym wsparciu Wasze dziecko może tam dojść po prostu łatwiej a chyba nie chcecie robić mu pod górkę? Nie oceniajcie, a spróbujcie zrozumieć, dlaczego ta droga jest dla niego taka pociągająca – i to też nie po to, żeby go potem do niej zniechęcić, bo to nie jest też tak, że młody człowiek nie wie, co jest dla niego dobre. Wszyscy mamy w sobie wbudowane instynkty, które nas prowadzą, ale nas i tylko nas. To, co dla nas wydaje się dobre, niekoniecznie musi takie być dla kogoś innego. A zaakceptowanie takiego stanu rzeczy nazywa się szacunkiem.

Trzeba zrozumieć, że w życiu bardzo ważne jest bycie konsekwentnym – dzięki tej cesze jesteśmy w stanie zajść na sam szczyt. Ojciec Michaela nie potrafił zrozumieć, że jeżdżenie na desce też może być sposobem na życie, a upadanie też może czegoś nauczyć, bo dzięki niemu można robić slajdy, graby, czy 360 flipy. Porażki nas uczą, bo są nauczką, żeby kolejnym razem zrobić coś lepiej niż się to zrobiło ostatnio. To z nich się naprawdę uczymy, nie z sukcesów. A! I jeszcze taka myśl, że nie chodzi o to, co się w życiu robi, tylko chodzi o to, czy robiąc to jest się naprawdę szczęśliwym.

 

Kinga Majchrzak