Zjawiskowe piękności, które poza seksapilem, zniewalającym uśmiechem i świetnym stylem mają też błysk inteligencji w oku. Mimo wszystko, zazwyczaj pozostają tylko ładną tapetą na tle równie doskonale prezentującego się Jamesa Bonda. Czy wreszcie znajdzie się kobieta, która utrze mu nosa? Jest na to szansa i to już wkrótce, jeśli zasiądzie ona za kamerą kolejnych przygód agenta 007.
Jak donosi Variety, obecnie najpoważniejszą kandydatką do przejęcia pałeczki po Dannym Boyle'u jest S. J. Clarkson. Dotychczas reżyserka pracowała głównie przy produkcjach serialowych - i to nie byle jakich! W jej portfolio znaleźć można takie tytuły jak: "Dexter", "Orange Is the New Black", "Dr House", "Jessica Jones", a ostatnio "Collateral" z Carey Mulligan w roli głównej. Wiosną wytwórnia Paramount zaproponowała Brytyjce opiekę nad czwartą częścią "Star Treka", co jest jej pierwszym doświadczeniem na planie tak wysokobudżetowej produkcji filmowej.
Po tym, jak Danny Boyle porzucił plan dwudziestego piatego już filmu o Bondzie, nie cichną spekulacje o tym, kto miałby go zastąpić na reżyserskim krześle. Głośno jest również o powodach, dla których podjął tak radykalną decyzję. Tuż po jej ogłoszeniu media na całym świecie obiegła sensacyjna wieść, jakoby autor "127 godzin" (2010) poróżnił się z Danielem Craigiem o obsadzenie Tomasz Kota w roli villaina. Na temat przyczyn rezygnacji Boyle'a krążyły również inne rozmaite pogłoski. A to Daniel Craig chciał, by w finale legendarny agent poniósł spektakularną śmierć, na co Brytyjczyk nie chciał się zgodzić. A to żądano zmiany drugiego scenarzysty, Johna Hodge'a, co również Boyle'owi nie mieściło się w głowie. Wśród jego warunków, jakie postawił producentom, była wszak właśnie współpraca z Hodge'm oraz możliwość ukończenia w międzyczasie zdjęć do już zaczętej autorskiej komedii. Najbardziej problematyczne wydają się jednak nieporozumienia na tle autorskiego scenariusza, obfitującego w nawiązania do współczesnej sytuacji politycznej i przy okazji mocno godzącego w wizerunek Rosji.
Kto mógłby przeszkodzić Clarkson w zdobyciu palmy pierwszeństwa wśród kobiet szefujących agentowi w tajnej służbie Jej Królewskiej Mości (nie umniejszając roli tej Ostatniej)? Kiedy twórca "Trainspotting" (1996) zrezygnował z projektu, naturalnie do puli potencjalnych nazwisk wróciły te rozważane zanim zdecydowano się na Boyle'a. Mowa między innymi o Davidzie Mackenziem, który ma na swoim koncie poruszającą "Ostatnią miłość na Ziemi" (2011) z duetem marzeń - Evą Green (nomen omen dziewczyną Bonda) i Ewanem McGregorem, a niedawno wstrząsnął tak widzami, jak i krytykami prowadząc ich "Aż do piekła" (2016). Znów pojawił się też Yann Demange, a także uwielbiający popkulturową jazdę bez trzymanki Edgar Wright, autor rozpędzonego "Baby Driver" (2017). Innym branym pod uwagę przez Barbarę Broccoli i Michaela G. Wilsona jest Jean-Marc Vallée, za którym stoją takie tytuły jak oscarowe "Witaj w klubie" (2013) i będące sensacją wśród ostatnich propozycji HBO "Wielkie kłamstewka". Tę gorącą listę zasila także Bart Layton, dokumentalista, który na koncie ma też kryminalny heist movie "American Animals" (2018).
Najnowsza odsłona przygód agenta MI6 to póki co właściwie suma niewiadomych - nie ma jeszcze nawet oficjalnego tytułu. Przez pewien czas mówiło się o "Shatterhand" - wówczas jednak cała historia miała opierać się na książce autorstwa Raymonda Bessona, który pracował już przy scenariuszach Bondów z udziałem Pierce'a Brosnana. W "Never Dream of Dying', bo tak brzmiał tytuł owego pierwowzoru, czarny charakter jest niewidomy, femme fatale uprawia zawód aktorki, a 007 mierzy się z francuskimi terrorystami. Projekt ten jednak ostatecznie porzucono. Tym razem na ekranie nie zobaczymy Christophera Waltza, choć jego Blofeld przeżył w "Spectre" (2015). Być może uznano jednak szczęśliwie, że nie należy po raz drugi kompromitować postaci wroga Jamesa Bonda. Na ten moment nie wiadomo także, kto wcieli się w nową partnerkę szpiega, ale być może wiemy już, która wokalistka wykona tym razem słynną piosenkę towarzyszącą filmowi. W kuluarach mówi się o Beyonce, co wydaje się tyle słusznym, co ekscytującym wyborem.
Nie cichną również głosy paniki, że w związku z zawirowaniami wokół produkcji, termin premiery znacząco się przesunie. W najbardziej czarnych scenariuszach mówi się, że może to być nawet lato 2020 roku. Początek zdjęć zaplanowany jest jednak na grudzień 2018, więc producenci mają jeszcze niemal kwartał na obsadzenie reżyserskiego stołka. Według oficjalnych informacji światowa premiera filmu wciąż jest zaplanowana na 25. października 2019 roku.
Monika Żelazko