„Najmro. Kocha, kradnie, szanuje.”, to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami propozycja z gatunku kina komediowego z elementami kina akcji. Historia opowiada o Zdzisławie Najmrodzkim czyli sławetnym „królu złodziei” i „mistrzu ucieczek” z czasów PRL. W roli tytułowego Najmro znakomicie odnalazł się Dawid Ogrodnik.
W swoim pełnometrażowym debiucie Mateusz Rakowicz podjął się próby wyciągnięcia wszystkiego co dobre z lat 80tych PRLu. Reżyser debiutując zrobił coś co w „Rojście” chciał nam pokazać Jan Holoubek - zachowując odpowiednie proporcje zrobił to ciut sprawniej. Rakowicz odpuścił sobie obudowywanie swoich postaci wszystkimi możliwymi stereotypami PRLu, co sprawia że jego dzieło jest przystępniejsze i sprawia po prostu większą frajdę. Nie obyło się bez nostalgicznych ucieczek w „tamte czasy”, jednakże da się zauważyć w całościowej kompozycji większy sens i wszystkie elementy układanki tworzą bardzo dobry, dostarczający dużą dozę rozrywki produkt. Choć momentami klimat był lekko przerysowany to nie da się nie odnieść wrażenia, że właśnie tak powinna wyglądać produkcja komediowa o tamtym okresie historii Polski.
Jedną z bardziej rozbudowanych warstw w filmie jest kwestia techniczna. Przekoloryzowane montowanie z przesadnym wykorzystaniem efektu slow-motion, w pewnym momencie staje się już bardziej zabawne niż efektowne. Jeżeli zamysł twórców był właśnie bardziej humorystyczny niż stricte techniczny to chwała im za to, gdyż ilość scen z wykorzystaniem tychże rozwiązań była zdecydowanie zbyt częsta. Problemem filmu jest również muzyka, oczywiście świetne utwory z dwóch ostatnich dekad poprzedniego stulecia są znakomite, jednak ich zastosowanie niekiedy jest losowe i niekoniecznie współgra z tym co mamy przedstawione na ekranie. Warto zwrócić również uwagę na efekty „zacięcia” rodem z „Mr.Robot” autorstwa Sama Esmaila. Jakkolwiek jest to intrygujące rozwiązanie, nie da się nie zauważyć, że jego użycie nie za bardzo pasuje do całościowego klimatu filmu.
Filmowa biografia Najmrodzkiego serwuje nam nietuzinkowe postaci, oferując dodatkowo ich wewnętrzne przemiany i szeroką paletę rozterek. Tytułowy Najmro (w tej roli Dawid Ogrodnik) przyzwyczajony jest do życia pełnego wolności, ciągłej pogoni za splendorem i chwałą oraz nieustannych ucieczek przed niekompetentnymi organami ścigania. Skądinąd zaskakująca dla niego samego jest sytuacja, w której te wszystkie wartości schodzą na drugi plan w momencie poznania pewnej dziewczyny - pracownicy Kina Tęcza. Zależy mu na niej i zależy na całkowitym odwróceniu swojego życia, jednak czy to łatwe biorąc pod uwagę, że jest na ustach całego narodu, a za jego głowę wyznaczono pokaźną sumę? Wśród ekipy, nazywanej w filmie „ferajną” Najmro, mamy zróżnicowane charaktery. Sandra Drzymalska wcieliła się w rolę Młodej, zaś Andrzej Andrzejewski zagrał Teplica. Najtrudniejszym charakterem grupy jest zdecydowanie Antos, którego Jakub Gierszał ukazał jako trudnego, bezkompromisowego, ale niezwykle oddanego złodzieja. Ich tropem podążają organy milicji na czele z Barskim (Robert Więckiewicz) i Ujmą (Rafał Zawierucha).
„Najmro…” to bez cienia wątpliwości niezwykle przyjemna wycieczka w czasy przepełnione sznytem i urokami Polskiej Republiki Ludowej. Mimo kilku na pozór nieistotnych niedociągnięć film dostarcza dobrą rozrywkę i z kina wychodzimy przepełnieni pozytywnymi emocjami. To bardzo udany debiut w pełnym metrażu Mateusza Rakowicza, debiut który pozwala budzić nadzieję, że już wkrótce zobaczymy jeszcze lepsze kino jego autorstwa. Słowem zakończenia film o Zdzisławie Najmrodzkim jest filmem zabawnym, efektownym, ale do dzieła wybitnego bardzo dużo mu brakuje. „To nie jest czas na rozmowę (…)”, ale na muzykę, pościgi, włamania i ucieczki oraz przede wszystkim na dobrą zabawę.