Image
Infinite Storm

Po zaskakująco dobrym otwarciu w kinach amerykańskich, Małgorzata Szumowska przyjechała ze swoim filmem do Polski. Wieczór otwarcia krakowskiego festiwalu Mastercard OFF CAMERA połączony był z pokazem specjalnym „Infinite Storm”. Duet reżyserski Szumowska-Michał Englert po raz drugi wspólnie stanął za głównymi sterami. Mimo długoletniej i owocnej współpracy dopiero przy produkcji „Śniegu już nigdy nie będzie”, Englert towarzyszył Szumowskiej jako współreżyser. Specjalista od zdjęć ponownie odcisnął swoje piętno, co możemy zauważyć w znakomitych ujęciach Alp Słoweńskich, które służą jako Góry Białe w amerykańskim stanie New Hampshire. Scenariusz napisany został przez Joshuę Rollinsa, który powstał na podstawie historii z życia Pam Bales.

Rolę głównej bohaterki powierzono Naomi Watts („Mulholland Drive”, „21 gramów”, dwa filmy z serii „Ring”), która wybitnie weszła w buty byłej pielęgniarki, poświęconej w całości życiu w górskim osamotnieniu. Historia opowiadana jest bez zbędnego zagłębiania się w przeszłość bohaterki, która wyjaśniana jest dopiero pod sam koniec filmu. Ten zabieg sprawdził się w „Infinite Storm” bardzo dobrze, nie psując tempa akcji jednocześnie pozostawiając wiele niedopowiedzeń i budując tajemniczą opowieść. Jednego poranka Pam Bates postanawia, jak wielokrotnie już to czyniła, wybrać się w samotną podróż na Górę Waszyngtona. Jednoosobowe wędrówki to jej terapeutyczny sposób na ucieczkę od traumatycznych wspomnień. Akcja budowana jest stopniowo, ale na tyle dobrze, że pojawiające się co jakiś czas zaktualizowane godziny sprawiają wrażenie zbędnych.

Próbując uzupełnić Watts, poza postacią Johna (Billy Howle), autorzy postawili na bardzo okrojoną ekipę aktorską, w której dominują kilkusekundowe role epizodyczne. Wspomniany Howle wcielił się w zagubionego wędrowcę, na którego w trakcie swojej oczyszczającej podróży natrafia Pam. Misja ratowania samej siebie przeradza się dla niej w misję wyprowadzenia przemarzniętego Johna z ucisku żywiołu. Ich wyprawa to nierówna potyczka z szalejącym wiatrem, oblodzonymi górami, zaśnieżonymi ścieżkami i gwałtownie spadającą temperaturą. Całość zobrazowana jest porywający sposób, a pełna niebezpieczeństwa wędrówka nie jest pozbawiona warstwy emocjonalnej. Właśnie obserwując więź pomiędzy dwójką głównych bohaterów jest papierkiem lakmusowym jakości filmu. Sprawdzian w tej materii twórcy przechodzą ponadprzeciętnie, a ich produkcja naładowana motywami poświęcenia, samotności i walki o życie (dosłownie i w przenośni) ukazana jest poruszająco. Mimo druzgoczącej niechęci Johna do ofiarowanej mu pomocy, Bales usilnie chce mu pomóc i przekonać, że warto walczyć o swoje życie. Tym samym sama zaczyna rozumieć jak istotna jest nadzieja i podążanie ku wytrwaniu.

„Infinite Storm” to survivalowy film z monumentalnymi pejzażami w tle i dobrze wkomponowaną ścieżką dźwiękową. Historia przedstawiona posiada prostą strukturę, ale za sprawą duetu reżyserskiego i wyjątkowej Naomi Watts opowiedziana jest bezbłędnie. Występ brytyjskiej aktorki jest bezkonkurencyjny, a półtoragodzinny seans to satysfakcjonujące, niezłe kino.

 

Marcin Telega