Znamy go raczej jako Golluma z ekranizacji tolkienowskiej trylogii lub Caesara z uniwersum Planety Małp, a ostatnio również i Alfreda, kamerdynera Batmana w najnowszym filmie Matta Reevesa. Andy Serkis jest jednak nie tylko świetnym aktorem i mistrzem odnajdywania się w technice motion capture, ale także reżyserem. Następnym tytułem w jego portfolio będzie słynny „Folwark zwierzęcy”.
Powieść George’a Orwella to, obok „1984”, jego najważniejsza książka, serwująca ponury obraz antyutopii, w której zwierzęta hodowlane wygnały źle traktujących je „właścicieli”, po czym same zaczęły zarządzać gospodarstwem, szybko ulegając tym samym, “ludzkim” patologiom władzy. W zamyśle autora „Folwark zwierzęcy” jest alegorią stalinizmu i przestrogą przed każdego rodzaju totalitaryzmem. Na ekran został przeniesiony już dwukrotnie - w 1954 roku w postaci kreskówki i w 1999 jako film pełnometrażowy, w którym wystąpiły prawdziwe zwierzęta.
Serkis chciał nakręcić swój „Folwark zwierzęcy” już w 2011 roku. Szansa na realizację tego pomysłu pojawiła się w 2018 roku, kiedy projektem zainteresował się Netflix. Wiemy już, że film ostatecznie powstanie dla Aniventure, wyprodukuje go zaś Cinesite. Za scenariusz odpowiada Nicholas Stoller („Muppety: Poza prawem”, „Bociany”). Reżyser planuje powrót do animowanej formuły.
Jak dotąd, filmowy Klaw z „Czarnej Pantery” wyreżyserował trzy tytuły. Swoją przygodę po drugiej stronie kamery Serkis zaczął w 2017 roku - od „Pełni życia”, będącej biografią Robina Cavendisha, adwokata osób niepełnosprawnych, który w wieku 28 lat otrzymał diagnozę polio. W roli głównej wystąpił Andrew Garfield. Następnie Brytyjczyk przeniósł się w rejony czystej kinowej rozrywki i wyreżyserował „Mowgli: Legenda dżungli” (gdzie również dubbingował misia Baloo) oraz ostatnio „Venom 2: Carnage”. Zgaduję, że „Folwark zwierzęcy” będzie plasował się gdzieś pomiędzy widowiskiem a kameralną, ważną opowieścią.
Monika Żelazko