Czwartego maja odbył się ostatni pokaz filmu „True Things” (reż. Harry Wootliff), który bierze udział w Konkursie Głównym „Wytyczanie drogi”. Po seansie widzowie mieli okazję zadać pytania operatorce Ashley Connor. „True Things” to historia Kate, samotnej kobiety, która wdaje się w toksyczny romans - Connor powiedziała, że wraz z reżyserką, Harry Wootliff chciały stworzyć feministyczny film, w którym odwrócą motyw „szalonej kobiety” i pokażą ją bez oceny i potępienia.
Reżyserka i operatorka od razu miały spójną wizję historii, którą chciały przekazać - film miał być przede wszystkim subiektywnym zapisem przeżyć głównej bohaterki, Kate. Connor przyznała, że często widzi się w kinie kobiety, które podobnie się zachowują, ale to, co odróżniało ten projekt od innych to fakt, że chciały o Kate opowiedzieć z miłością: Miałyśmy dużo miłości do postaci Kate, do tego, kim jest jako osoba i kim chce się stać. Twórczynie chciały, żeby film wchodził w dyskusję ze wszystkimi innymi filmami przedstawiającymi kobietę, która z samotności posuwa się do skrajnych zachowań - jednak w przeciwieństwie do nich, Kate nie zostaje za nie ukarana.
Zdjęcia do „True Things” zaczęły się tuż przed lockdownem w 2020 roku, jednak nie zostały wtedy skończone i na plan wrócono dopiero po kilku miesiącach. Operatorka przyznała, że izolacja i globalna samotność w prawdziwym życiu zgrała się z tematami, które zostały poruszone w filmie: Wzięłyśmy przymusową przerwę i wróciłyśmy z odświeżoną wersją filmu. Rozmawiałyśmy o tym, czemu ludzie budują więzi i dlaczego podejmują określone decyzje, nawet jeśli wiedzą, że są złe i nie są tym, czego chcą w dłuższej perspektywie, ale w jakiś sposób zaspokajają ich w krótszej. Mam wrażenie, że w post pandemicznej rzeczywistości mam dużo rozmów z ludźmi o tym, jak znowu budować relacje.
W filmie pojawił się również polski akcent - widzimy ujęcie ze sklepu, gdzie cała szafka wypełniona jest ketchupami polskich producentów. Operatorka powiedziała, że było to mrugnięcie okiem do jej znajomych - mieszka w polskiej dzielnicy Nowego Jorku - Greenpoint [Ashley Connor jest Amerykanką, chociaż film to brytyjska produkcja], a kiedy przyjechała do Ramsgate z radością odkryła, że tam również sprzedają jej ulubiony polski ketchup. Samo Ramsgate, czyli niewielka angielska miejscowość nad morzem bardzo jej się podobała, chociaż wszyscy znajomi z Wielkiej Brytanii twierdzili, że jest tam brzydko i nudno. Nudne natomiast nie jest życie Kate, którą obserwujemy przez ponad półtorej godziny w „True Things”.
A czym są tytułowe „prawdziwe rzeczy”? Dla Connor to przede wszystkim to, co Kate robi dla siebie w zakończeniu filmu. Wszyscy ciekawi tego zakończenia, którzy nie zdążyli załapać się do kina, mogą obejrzeć film na platformie player.pl.
Emilia Osmólska
fot. Edyta Dufaj