Image
fot. kadr z filmu

Premiera najbardziej wyczekiwanego filmu tegorocznego festiwalu w Cannes za nami. ,,Once upon a time in Hollywood” podzielił widzów, jak chyba żaden z dotychczasowych filmów  Tarantino. Zgodnie z zaleceniami reżysera, relacjonujemy reakcje i zestawiamy ze sobą opinie - bez spojlerów.

Medialna burza wokół filmu hollywoodzkiego mistrza pastiszu rozpętała się na długo przed premierą, nie tylko ze względu na fakt, że każdy jego film stanowi niemałe wydarzenie, ale także z powodu tematyki z którą tym razem postanowił się zmierzyć. Tarantino, obwieściła prasa, weźmie na warsztat motyw morderstwa Sharon Tate i jej przyjaciół przez sektę Charlesa Mansona. Produkcja powstawała w otoczce skandalu, a obawy co do jej kształtu wyraziła między innymi siostra Sharon Tate, Debra, która dysponuje prawami autorskimi do wizerunku zmarłej aktorki. ,, Nie jestem przeciwna temu projektowi, ale obawiam się o sposób, w jaki przedstawi moją siostrę” - mówiła w rozmowie z TMZ, komentując jednocześnie castingowe przecieki, według których o rolę Tate miały rywalizować Jennifer Lawrence i Margot Robbie. Debra była przeciwna obsadzeniu znanej z ,,Igrzysk śmierci” aktorki, więc można podejrzewać, że po ogłoszeniu gwiazdorskiego składu mogła spać spokojniej.

Tuż przed canneńską premierą Tarantino wystosował oświadczenie, w którym prosił uczestników festiwalu o...powstrzymanie się od spojlerów. ,,Kocham kino. Wy kochacie kino. To podróż w odkrywanie historii po raz pierwszy” - napisał Quentin we wstępie krótkiego komunikatu - ,,Jestem podekscytowany, że mam okazję być tu, w Cannes, by podzielić się ,,Once upon a time in Hollywood” z festiwalową publicznością. Obsada i ekipa pracowali niezwykle ciężko, by stworzyć coś oryginalnego, i proszę tylko, by wszyscy powstrzymali się od ujawniania czegokolwiek, co uniemożliwiłoby późniejszym widzom doświadczanie filmu w ten sam sposób”.

Element zaskoczenia niekoniecznie wchodzi w skład głównych komponentów twórczości Tarantino, którego filmy ogląda się raczej w celu doświadczenia unikalnej w skali Hollywood, acz przyjemnie znajomej mieszanki pastiszu i kinofilskich nawiązań. Oświadczenie, które reżyser skierował do widzów w Cannes, skłania jednak do podejrzeń, że tym razem seans będzie pełen sporych niespodzianek. Tak wynika też z powściągliwych, zgodnie z wolą reżysera, recenzji polskich i zagranicznych krytyków, którzy jednym głosem powtarzają, że ,,Once upon a time in Hollywood” nie jest tym, czego spora część publiczności się spodziewała, zwłaszcza po medialnych zapowiedziach. Chodzi tu nie o niepowtarzalny styl reżysera, a o motyw sekty Mansona i morderstwa Tate, który pozostaje ledwo zarysowanym elementem dalszego planu opowieści o zmierzchu złotej ery Hollywood.

 Krytyk Janusz Wróblewski deklaruje, że film zawiera w sobie wszystkie nieodłączne elementy kina Tarantino, nazywając go ,,ironiczną, autotematyczną, dziecinną zabawą w zbawienie za pomocą kina w najczystszej postaci”.  Z kolei Eric Kohn w swojej recenzji dla Indie Wire określa dzieło ,,najdziwniejszym filmem Tarantino”, stwierdzając jednocześnie, że gubi się w historii. Krytyk Variety idzie o krok dalej, stwierdzając, że ,,zredukował historię, którą opowiada, do pulpy”. Niemniej, entuzjastyczne reakcje są, zdaje się, znacznie liczniejsze, niż wyrazy niezadowolenia. Na Twitterze pod hashtagiem #Cannes2019 można spotkać się z ogromem wpisów, pozytywnie oceniających najnowszy film twórcy ,,Pulp Fiction” i ,,Wściekłych psów”. Uczestnicy seansu chórem wspominają też o sześciominutowej owacji na stojąco.

Projekcja rozwiała także wątpliwości co do uczestnictwa w filmie Rafała Zawieruchy, który został obsadzony w roli Romana Polańskiego - początkowo obawiano się, że sceny z jego udziałem zostały wycięte na etapie postprodukcji. Okazało się jednak, że polski aktor pojawia się w filmie, choć jego rola jest ograniczona niewielu kwestii. Czas pokaże, czy Zawierucha stanie się kolejnym, po Joannie Kulig, polskim towarem eksportowym w Hollywood.

,,Once upon a time in Hollywood” jest jednym z 21 filmów, walczących w Konkursie Głównym tegorocznego festiwalu w Cannes. Krytycy rozpływają się nad ,,Bólem i blaskiem” Pedro Almodovara, a w kolejce po Złotą Palmę czekają tacy canneńscy weterani jak bracia Dardenne, Ken Loach i Xavier Dolan. Zdaje się więc, że powtórzenie sukcesu ,,Pulp Fiction” z 1994 roku może okazać się dla Tarantino nie lada wyzwaniem.

Magdalena Narewska

źródła: Twitter, Polityka, Gazeta Wyborcza, Variety, Indie Wire